niedziela, 4 grudnia 2011

piernikowe wzloty i upadki

Coś mnie podkusiło, żeby wypróbować lukier do pierniczków na bazie białka. Pomijając fakt, że nie umiem składać tutki do nakładania lukru i chyba nigdy mi to nie wyjdzie, to sam w sobie lukier wyszedł nawet całkiem całkiem (jak na pierwszy raz). Następnym razem dodam chyba więcej cukru, choć nie wiem czy to coś pomoże. Nie wychodziło mi zrobienie zwykłych kropek. Zamiast nich wychodziły mi stożki :-/
Może to i dobrze, że zrobiłam próbę, bo teraz już jestem bogatsza o nowe doświadczenia. Niestety nie o pierniki, ale o tym za chwilkę. Teraz obejrzyjcie to, czym cieszyły się moje oczy:




(tutaj pojawia się niepozorny przestępca...)







i na koniec wielkie, niespodziewane tadaaam...


Niszczyciel w akcji! Mama nawet nie zdążyła się nacieszyć swoimi lukrowymi wytworami. No cóż, takie życie i chyba powinnam się zacząć przyzwyczajać. Ale to chyba dobrze, bo oznacza, że pierniczki się podobały. No właśnie... podobały,... szkoda tylko że w czasie przeszłym :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...