Święta upłynęły miło i spokojnie. Pomimo braku śniegu i mrozu dało się odczuć zimową atmosferę. Była pachnąca choinka i wielka fuuura prezentów, po których została jeszcze większa sterta papierów :)
Na stołach królowała ryba pod różnymi postaciami, pierogi i słodości. Niestety w amoku pochłaniania wszystkich pyszności, udało mi się utrwalić jedynie część Wigilii "na zimno". Resztę musicie sobie wyobrazić :)
A na koniec, specjalnie dla dzieci pojawił się Św. Mikołaj i rozdawał prezenty. Było sporo śmiechu, a nawet chwilami ubaw po pachy! Nie zabrakło również "yes, yes, yes..." wygłoszonego przez mojego bratanka po otwarciu jednego z prezentów. :))
środa, 28 grudnia 2011
piątek, 23 grudnia 2011
ostatnie przysmaki
Rano jeszcze kończyłam ozdabianie pierniczków. Niektórych nie udekorowałam, bo nie było już czasu. W sumie nic nie szkodzi - nie wszyscy lubią takie super słodkie, polukrowane.
A to tarta orzechowa na specjalne zamówienie mojego brata :)
Jutro jedziemy rano do mojej mamy pomóc w przygotowaniach, więc już dziś...
życzę wszystkim zdrowych, spokojnych i pełnych radości Świąt!
Pozdrawiam, Caroline
A to tarta orzechowa na specjalne zamówienie mojego brata :)
Jutro jedziemy rano do mojej mamy pomóc w przygotowaniach, więc już dziś...
życzę wszystkim zdrowych, spokojnych i pełnych radości Świąt!
Pozdrawiam, Caroline
czwartek, 22 grudnia 2011
piernikowy czas II ...
Jeszcze tylko trochę pierniczków na ostatnią niemalże chwilę i wszystko będzie gotowe. Ale czy oby na pewno? Przecież jeszcze trzeba to wszystko posprzątać! Perełki, gwiazdeczki, lukry, barwniki... i czego tam jeszcze nie ma na stole. Tak więc jeszcze trochę sprzątania i będzie można zacząć czas oczekiwania :)
A tu ciasto piernikowe:
I pierniczki:
A tu ciasto piernikowe:
I pierniczki:
poniedziałek, 19 grudnia 2011
choinka w dom, święta w dom
W tym roku zdecydowaliśmy się na małą choinkę i powiem tak... nie żałuję :) Mały ładny świerk w doniczce - aczkolwiek to "w doniczce" ma wiele do życzenia.
W związku z tym, że drzewko jest niskie, postanowiłam zrezygnować z bombek. Postawiłam na małe dekoracje ze słomy, bębenki, jabłuszka, dzwoneczki, kokardki i jako jedyni przedstawiciele bombek - orzechy i żołędzie. Jedyne co mi nie pasuje to iglica, ale nie miałam gwiazdki :-/
A to moja kolekcja czterech drewnianych dziadków-ludzików:
Dziadek myśliwy/wędkarz:
Św. Mikołaj:
Dziadek sprzedawca zabawek:
i Dziadek narciarz:
Mam też malutką kolejkę, konika na biegunach i lampion w kształcie chatki:
Na drzwiach zawisł sztuczny wianek, ale dekorowany przeze mnie:
No i większość prezentów już czeka na swoich właścicieli :)
W związku z tym, że drzewko jest niskie, postanowiłam zrezygnować z bombek. Postawiłam na małe dekoracje ze słomy, bębenki, jabłuszka, dzwoneczki, kokardki i jako jedyni przedstawiciele bombek - orzechy i żołędzie. Jedyne co mi nie pasuje to iglica, ale nie miałam gwiazdki :-/
A to moja kolekcja czterech drewnianych dziadków-ludzików:
Mam też malutką kolejkę, konika na biegunach i lampion w kształcie chatki:
Na drzwiach zawisł sztuczny wianek, ale dekorowany przeze mnie:
No i większość prezentów już czeka na swoich właścicieli :)
sobota, 17 grudnia 2011
czwartek, 15 grudnia 2011
choróbsko się przypałętało
Nie pisałam jakiś czas, bo niestety dopadła mnie grypa żołądkowa czy jak tam kto to zwie. Nawet trafiłam pod kroplówkę, bo się odwodniłam. Cóż, teraz jest już dobrze, ale nadal siedzę u mamy, bo wszyscy po kolei się zarażaliśmy :-/
Nawet nie chcę myśleć ile mnie czeka roboty jak wrócę do domu. Mieszkanie nie posprzątane, firanki nie wyprane, już nie mówiąc o świątecznych dekoracjach, które nadal leżą w pudle w piwnicy... A jeszcze czeka mnie pieczenie i ozdabianie pierniczków oraz szykowanie paru innych kuchenno-świątecznych wyrobów.
Na szczęście przed samym rozłożeniem się (a dokładniej dzień wcześniej) popakowałam już prezenty. Muszę tylko dokupić pewne drobiazgi no i podpisać paczuszki, bo to jeszcze czeka na zrobienie.
Nie wiem kiedy ja to wszystko ogarnę, ale trzeba sobie jakoś radzić i myśleć pozytywnie :)
Nawet nie chcę myśleć ile mnie czeka roboty jak wrócę do domu. Mieszkanie nie posprzątane, firanki nie wyprane, już nie mówiąc o świątecznych dekoracjach, które nadal leżą w pudle w piwnicy... A jeszcze czeka mnie pieczenie i ozdabianie pierniczków oraz szykowanie paru innych kuchenno-świątecznych wyrobów.
Na szczęście przed samym rozłożeniem się (a dokładniej dzień wcześniej) popakowałam już prezenty. Muszę tylko dokupić pewne drobiazgi no i podpisać paczuszki, bo to jeszcze czeka na zrobienie.
Nie wiem kiedy ja to wszystko ogarnę, ale trzeba sobie jakoś radzić i myśleć pozytywnie :)
wtorek, 6 grudnia 2011
rolada drobiowa z pieczarkami
Dziś na obiad chciałam zrobić coś bardziej extra, w końcu mamy mikołajki :) Zrobiłam roladę z piersi kurczaka z farszem z pieczarek i cebuli.
ROLADA DROBIOWA Z PIECZARKAMI:
- podwójna pierś z kurczaka
- kilka pieczarek ( u mnie 6 większych)
- cebula
- 1 łyżka bułki tartej zmieszana z łyżeczką mleka
- suszony tymianek, pieprz, sól
- olej do smażenia
Pierś z kurczaka przykryć folią spożywczą i rozbić na płaski płat, uważając aby nie rozerwać mięsa.
Posolić i popieprzyć. Odstawić żeby się "przegryzło". W tym czasie zetrzeć na tarce o dużych oczkach pieczarki a cebulę pokroić w kostkę. Na suchą patelnię wrzucić pieczarki i dusić bez przykrycia aż cała powstała woda odparuje. Dodać do pieczarek trochę oleju i cebulę. Smażyć aż cebula zmięknie. Dodać pieprz i tymianek. Przełożyć do oddzielnego naczynia i wymieszać z "papką" z bułki tartej.
Rozłożyć nadzienie wzdłuż dłuższego boku płatu mięsa i zwinąć w roladę. Związać nicią kuchenną, żeby farsz nie wychodził i zrumienić z każdej strony na patelni z olejem. Roladę przełożyć w rękawa do pieczenia. Związać końce i zrobić jedno nacięcie w foli, żeby para miała ujście. Czas pieczenia uzależniony jest od wielkości rolady. Ja piekłam w 180 stopniach przez 45 minut. Po upieczeniu pozostawić do lekkiego ostygnięcia i dopiero wtedy kroić na plasterki nożem z "piłką".
Smacznego :)
ROLADA DROBIOWA Z PIECZARKAMI:
- podwójna pierś z kurczaka
- kilka pieczarek ( u mnie 6 większych)
- cebula
- 1 łyżka bułki tartej zmieszana z łyżeczką mleka
- suszony tymianek, pieprz, sól
- olej do smażenia
Pierś z kurczaka przykryć folią spożywczą i rozbić na płaski płat, uważając aby nie rozerwać mięsa.
Posolić i popieprzyć. Odstawić żeby się "przegryzło". W tym czasie zetrzeć na tarce o dużych oczkach pieczarki a cebulę pokroić w kostkę. Na suchą patelnię wrzucić pieczarki i dusić bez przykrycia aż cała powstała woda odparuje. Dodać do pieczarek trochę oleju i cebulę. Smażyć aż cebula zmięknie. Dodać pieprz i tymianek. Przełożyć do oddzielnego naczynia i wymieszać z "papką" z bułki tartej.
Rozłożyć nadzienie wzdłuż dłuższego boku płatu mięsa i zwinąć w roladę. Związać nicią kuchenną, żeby farsz nie wychodził i zrumienić z każdej strony na patelni z olejem. Roladę przełożyć w rękawa do pieczenia. Związać końce i zrobić jedno nacięcie w foli, żeby para miała ujście. Czas pieczenia uzależniony jest od wielkości rolady. Ja piekłam w 180 stopniach przez 45 minut. Po upieczeniu pozostawić do lekkiego ostygnięcia i dopiero wtedy kroić na plasterki nożem z "piłką".
Smacznego :)
niedziela, 4 grudnia 2011
piernikowe wzloty i upadki
Coś mnie podkusiło, żeby wypróbować lukier do pierniczków na bazie białka. Pomijając fakt, że nie umiem składać tutki do nakładania lukru i chyba nigdy mi to nie wyjdzie, to sam w sobie lukier wyszedł nawet całkiem całkiem (jak na pierwszy raz). Następnym razem dodam chyba więcej cukru, choć nie wiem czy to coś pomoże. Nie wychodziło mi zrobienie zwykłych kropek. Zamiast nich wychodziły mi stożki :-/
Może to i dobrze, że zrobiłam próbę, bo teraz już jestem bogatsza o nowe doświadczenia. Niestety nie o pierniki, ale o tym za chwilkę. Teraz obejrzyjcie to, czym cieszyły się moje oczy:
(tutaj pojawia się niepozorny przestępca...)
i na koniec wielkie, niespodziewane tadaaam...
Niszczyciel w akcji! Mama nawet nie zdążyła się nacieszyć swoimi lukrowymi wytworami. No cóż, takie życie i chyba powinnam się zacząć przyzwyczajać. Ale to chyba dobrze, bo oznacza, że pierniczki się podobały. No właśnie... podobały,... szkoda tylko że w czasie przeszłym :)
Może to i dobrze, że zrobiłam próbę, bo teraz już jestem bogatsza o nowe doświadczenia. Niestety nie o pierniki, ale o tym za chwilkę. Teraz obejrzyjcie to, czym cieszyły się moje oczy:
(tutaj pojawia się niepozorny przestępca...)
i na koniec wielkie, niespodziewane tadaaam...
Niszczyciel w akcji! Mama nawet nie zdążyła się nacieszyć swoimi lukrowymi wytworami. No cóż, takie życie i chyba powinnam się zacząć przyzwyczajać. Ale to chyba dobrze, bo oznacza, że pierniczki się podobały. No właśnie... podobały,... szkoda tylko że w czasie przeszłym :)
nie ma zimy bez...
... no właśnie, bez czego? Zapewne bez śniegu, ale również bez... MANDARYNEK :) Zimowy jak i świąteczny okres większości ludzi przywodzi na myśl zapach, smak i kolor mandarynek tudzież pomarańczy. Ja na razie kupiłam mandarynki i powoli zaczynam się w nich rozsmakowywać. Cóż, w końcu przed nami cały sezon mandarynkowy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)