środa, 25 grudnia 2013

piątek, 20 grudnia 2013

znajdź element nie pasujący do rysunku....


Tak to właśnie ten pierniczek...


A teraz coś dla jeszcze bardziej spostrzegawczych... odszukaj ten sam element na obrazku załączonym poniżej:



Brawo! Zarówno za spostrzegawczość jak i dotrwanie do końca tego jakże "długiego" posta :)

środa, 18 grudnia 2013

"Skrzaty"

Wczoraj wreszcie udało mi się odebrać zamówioną książkę Wil Huygen "Skrzaty". Przypuszczałam, że bardzo mi się spodoba, ale nie sądziłam iż wciągnie mnie aż tak bardzo :) Wczoraj koło południa odebrałam a wieczorem już była przeczytana od deski do deski!



Na prawdę polecam, wspaniała książka dla osób, w których nadal drzemie małe dziecko. Dla samych dzieci hm... bo ja wiem, może dla tych starszych by się nadawała, ale dla młodszych to raczej nie - zawiera sporo skomplikowanych pojęć, które może być ciężko wyjaśnić maluchom np. szczegóły procesów technologicznych i rękodzielniczych albo zjawiska typu higroskopijność. Poza tym są też wspomniane sceny tortur na skrzatach np. wkładanie go do maszynki do mielenia mięsa itp. No albo jak tu małemu dziecku czytać: "(...) łapami śmierdzącymi zdechłym szczurem (...)". Tak czy owak, dla dorosłych książka bardzo fajna i wciągająca. Szczerze powiedziawszy to miałam problem żeby się oderwać od niej choćby na zjedzenie czegoś, bo z każdą kolejną stroną powtarzałam sobie że zaraz zrobię przerwę, ale ciekawość wygrywała i zaczynałam kolejne rozdziały :D Można by powiedzieć, że książka składa się z dwóch części. Pierwsza ma postać albumu z obrazkami i opisuje szczegółowo skrzaty, ich budowę anatomiczną, zmysły itp. oraz zwyczaje i życie codzienne.



Drugą część stanowią skrzacie opowieści i z powodzeniem można by je czytać dzieciom jako odrębne opowiadania z morałem.
Z całej książki najbardziej mnie zachwycił rozdział "Budowa domu", w którym przedstawiono jak wygląda od środka skrzaci dom. Opisano wszystko, od wyboru miejsca pod budowę domu aż po elementy wystroju.



Książkę przeczytałam wczoraj, ale jeszcze dziś jestem podekscytowana gdy na nią patrzę :) Pozycja jak dla mnie idealna!


niedziela, 8 grudnia 2013

Blasku świec nigdy za wiele...

Udało się! Wreszcie trafiłam na niedrogą wazę na pseudo niby nóżce. Bez żadnych zdobień, szlaczków itp. Często na blogach widuję właśnie tego typu wazy wykorzystane do sezonowych dekoracji albo... do posadzenia w nich kwiatków :) I takie właśnie zastosowanie docelowe będzie mojej wazy.
Póki co posłużyła do zrobienia świątecznej dekoracji stołu. W środku umieściłam kilka bombek, które w sumie i tak nie są widoczne oraz ozdobny łańcuch i białe piórka. Dla kontrastu zielone gałązki.
Bardzo się cieszę z nowego nabytku, tylko zastanawia mnie jedno.... co mam zrobić z przykrywką od wazy? Jakieś pomysły? Zostawić czy wyrzucić... nie chciałabym trzymać czegoś z czego i tak nie będę korzystała, a obawiam się, że jak na wiosnę wsypię do wazy ziemię z kwiatkami to potem nijak nie będzie się nadawała do celów spożywczych, więc przykrywka nie będzie mi tym samym już nigdy potrzebna. Trochę mi jej szkoda, ale nie mam na nią niestety pomysłu.








Zaczęłam dziś robić pierwszy raz stożkowe dekoracje, które również często widuję na blogach, ale co z nich wyszło (a raczej wyjdzie, bo dopiero jedną zrobiłam) możecie zobaczyć na razie tylko w tle... :)


środa, 27 listopada 2013

ciasteczka na jesienno-zimowy dzień

Choć wiele z was pisze, że za oknem macie już pierwszy zimowy śnieg, u mnie nadal szaro i ponuro. Dopiero dzisiejszej nocy pojawił się mróz, więc po cichu liczę, że biały puch wkrótce zawita i do nas :)
Na ocieplenie chłodnych dni robiłyśmy ostatnio z córcią ciasteczkowe serduszka. Fakt faktem, że wyszły mocno przesłodzone, no ale tak to już jest gdy mały pomocnik ma jeszcze nie do końca wprawną rękę hehe :D
 W każdym razie... zabawa była? Była! Radość była? Była! A ciasteczkowy potwór również się pojawił.... rano dnia następnego na talerzyku pozostały jedynie okruszki :)










Przeglądam cały czas wasze blogi i pełno wszędzie świątecznych akcentów i dekoracji. U mnie niestety jeszcze ani świątecznie ani zimowo niestety nie jest, ale liczę na to, że już wkrótce to się zmieni. Staram się, żeby z pierwszymi dniami grudnia poczuć w mieszkaniu TEN klimat i nim się nacieszyć, bo rok rocznie po Wigilii zostajemy już u mojej mamy aż do Święta Trzech Króli. Tak więc można powiedzieć, że jak wracam po Wigilii do domu, to pozostaje mi tylko zebrać igliwie z podłogi i zabrać się za sprzątnięcie choinki. Niby owszem mogłabym mieć sztuczną, ale po pierwsze skoro już chcę mieć malutką choinkę to niech będzie ona prawdziwa, sztuczną to może bym kupiła jakbym potrzebowała co roku dużą, ogromniastą choinę, a tak to wystarcza mi mała, ale za to z charakterem, nadająca klimat i zapach. Po drugie samo kupowanie / wybieranie TEJ jedynej, szczególnej i najładniejszej choinki spośród wszystkich drzewek jest... co tu dużo pisać... super extra wspaniałe :D Zawsze jak wchodzę na ten mały placyk z choinkami z każdej strony, to najpierw zataczam dwa kółka i oglądam drzewka, wącham, wręcz wdycham nastrój. Potem zawieszam oko na kilku potencjalnych sztukach, a następnie każde drzewko oglądam po 10 razy z każdej strony czy aby równe, czy nie ma jakichś "szpar" czy będzie miało dobrą wysokość, czy nie jest zbyt rozłożysta. W domu małą choinkę stawiam na pianinie, bo dobrze ją widać z każdego punktu pokoju, więc jestem dość ograniczona właśnie jej rozłożystością. Nie lubię jak gałązki są mocno zepchnięte na ścianę, dlatego szukam takiej mniej rozłożystej. Ehh... już się rozmarzyłam!

środa, 25 września 2013

placki z cukinii

Od dłuższego czasu na moim blogu powstają głównie posty kulinarne. Nie inaczej będzie tym razem. Nie powiedziałabym, że jakoś specjalnie nad tym ubolewam... zwłaszcza moje kubki smakowe są bardzo zadowolone z takiego obrotu sprawy :) Nie mniej jednak na razie nie zapowiada się post inny tematycznie z prostej przyczyny... małe dziecko jest wystarczająco absorbujące a dwójka to już w ogóle :D
Dobrze, nie przedłużając już... nasze dzisiejsze placki z cukinii (przepis znalazłam tu ). Aha, nie użyłam papryki w proszku, za to dodałam startą cebulę. Pod wieczór wybieramy się do moich rodziców i podrzucimy im nadwyżkę placków ;)




piątek, 20 września 2013

urodzinowa uczta rakowa

30 lat minęło.... tak, oficjalnie skończyłam już swoje trzecie dziesięciolecie na tym padole  ;) W tygodniu zrobiliśmy sobie rakową ucztę (z Ikea) a do niej była zupa kurkowa z kurek świeżo zbieranych przez moją mamę na Kaszubach :) Tort przewidziany jest dopiero na sobotę.






Najbardziej mnie śmieszyło jak córka z zapałem dobierała się do raków i wyciągała wszystkie na talerzyk :D
Zabawa była przy tym przednia! :)










wtorek, 20 sierpnia 2013

znowu kulinarnie, placuszki serowe "Małdrzyki"

Dużo u mnie coś postów kulinarnych, ale nic nie poradzę na to, że... lubię zjeść!  No i wiadomo, najlepiej żeby było smacznie. Już dosyć dawno rozsmakowałam się w placuszkach serowych z restauracji Wiking, ale ani ja ani moja mama nie mogłyśmy nigdzie natrafić na odpowiedni przepis, aby je zrobić samodzielnie w domu. Większość przepisów, które uznałyśmy za zbliżone do oryginału, opierała się na wylewaniu ciasta na patelnię. Niestety powodowało to, że każdy placuszek miał inną wielkość i "nie trzymał" należytej wysokości. Nareszcie tydzień temu mama znalazła książkę, w której był przepis na Małdrzyki - i to był strzał w dziesiątkę! Możliwe, że trzeba jeszcze minimalnie zmienić recepturę, ale placuszki wychodzą prawie takie jak z Wikinga :) Do tego śmietana z cukrem i mniam mniam, rozpływają się w ustach.


Przepis pochodzi z tej książki:







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...