piątek, 30 listopada 2012

andrzejkowe wróżby

Zorganizowałyśmy sobie z córcią andrzejkowe wróżby, a w zasadzie to wróżyłyśmy tylko jej, no bo co jak co ale panną to ja już nie jestem :D



Tak czy owak, wróżby były trzy. Najpierw lałyśmy (tzn. mama lała) wosk przez klucz. Córkę oczywiście bardziej interesowało moczenie owegoż klucza w miseczce z wodą, ale w niczym to nam nie zakłóciło wróżbiarskiego eksperymentu.







Wiem, że powstałą woskową figurkę powinno się podświetlić aby rzuciła cień na ścianę i dopiero z tego cienia należałoby wyciągać wnioski, jednakże jak to u mnie bywa przeciwności losu ciągle się mnie trzymają. Żeby nie owijać za bardzo i niepotrzebnie wprowadzać zamęt, napiszę szybko że po prostu wysiadła bateria w latarce a ja nie posiadałam zapasu :D W sumie to już się przyzwyczaiłam, że ciągle coś się psuje albo czegoś nie mam. A największy problem to mam zawsze z aparatem fotograficznym, bo wierzcie mi lub nie ale ilekroć go z sobą gdzieś zabieram to wysiada mi bateria... ale ja przygotowana jestem, więc mam zapasową... jednak okazuje się że ta zapasowa też się w jakiś magiczny sposób sama rozładowała,.. no ale przecież ja taka zapobiegliwa jestem, więc mam ze sobą ładowarkę do tej baterii... szkoda tylko że ciągle biorę tą od starego aparatu! Na prawdę nie wiem jak to się dzieje, bo po każdej takiej akcji chowam to złą ładowarkę w najgłębszy zakątek szuflady, a i tak potem jak się spieszę bo mamy już wychodzić i biorę pierwszą z brzegu myśląc że to ta właściwa, to po dotarciu do celu wyjazdu znowu się okazuje że to ta zła. :D Heh, tak miałam się nie rozpisywać ;) No dobra, to wracając do andrzejkowego tematu... latarki nie miałam, ale na moje oko figurka przypomina mi jakiegoś ślimaka lub skorupiaka z taką "ślimakową" skorupą. A może wy macie inne propozycje?



No nawet jeśli to ślimak to co miałby oznaczać? Może że córka zawsze będzie w domu? Albo co gorsza że będzie miała cały dom na swojej głowie hehe :D No cóż, to tylko zabawa, więc przejdźmy dalej...
Druga wróżba, to wybieranie jednego naczynka spośród trzech. Pod każdym znajdował się jakiś przedmiot coś symbolizujący. Święty obrazek - stan zakonny, pierścionek - małżeństwo, moneta - bogactwo. Naczynka tak zamieszałam, że nawet sama już nie wiedziałam co pod którym się znajduje. Córka wybrała pierwszy od prawej, a tam.... pierścionek :) Mam nadzieje że za szybko mi z domu nie ucieknie, choć w poprzedniej wróżbie był ślimak, więc pewnie ze swoim lubym zamieszkają z nami w domu :)







Ostatnia wróżba to inicjały ukochanego. Jabłko oczywiście obierałam ja a córka miała rzucić, co prawda nie za siebie, ale chociaż przed siebie :D Niestety ilekroć ustawiałam się z aparatem i prosiłam żeby "rzuciła", to szła wyrzucić obierek do kosza na śmieci hehe Wiem, wiem powinnam się cieszyć, że takie posłuszne i czyste dziecko mam, ale rzut (zamiast wyrzutu do śmieci) nastąpił dopiero po kilku próbach. Za to potem mogła z czystym sumieniem obierek wyrzucić :)







Skórka ładnie się rozbiła na dwa kawałki, jeden to z pewnością litera S, a drugi jak mniemam A (ewentualnie R). Tak więc A.S lub R.S :)) Zabawa była szczególnie fajna, bo w końcu to coś nowego, czego córka jeszcze nie robiła. Za rok pewnie będzie jeszcze ciekawiej, jak już będzie może mówiła.
A jutro mamy już grudzień i cicho szaaa... ale jutro córka zobaczy swój pierwszy kalendarz adwentowy z czekoladkami. Znając życie pewnie będzie raban, że chce od razu zjeść wszystkie czekoladki. A może dać jej ten kalendarz do obejrzenia i poczekać aż sama się zorientuje że tam są takie okienka i jak się je otworzy to czeka słodka czekoladka? hihi.... zobaczymy :)

czwartek, 29 listopada 2012

Proste wianki i przepis

Postanowiłam zrobić wianki do zawieszenia na kredensie. Takie zwykłe, zwyczajne małe wianki, w sumie nic skomplikowanego. Miałam i szyszki i wstążki, ale zabrakło mi podstawowego materiału o którym nie pomyślałam wcześniej... drutu! W pierwszej chwili w głowie mi latały myśli czym by go zastąpić, ale nawet szwędanie się po mieszkaniu w tą i w tamtą zaglądając w różne zakamarki nic nie pomogło. W końcu desperacko przystąpiłam do głębszego przeszukiwania czeluści schowków i zakamarków. Przegrzebałam wszystkie skrzynki z "przydasiami" i narzędziowe i jak zwykle to bywa w takich sytuacjach szczęście się do mnie uśmiechnęło dopiero w ostatniej. Radość nie trwała jednak długo, bo znaleziony zwitek drutu był dosyć mały i nie wiedziałam czy mi wystarczy na 3 wianki. Cóż, starczyło na 2, ale w sumie może to i dobrze, bo nie mam wrażenia przesytu.Tak czy owak po znalezieniu drutu no i uformowaniu ku mojej uciesze z nich okręgów, uświadomiłam sobie, że jak nic jestem ciołek matołek, bo czym ja niby mam umocować te szyszki! Znowu zaczęłam mieć szatańskie myśli, ale ostatecznie zdałam się na znalezioną końcówkę Poxipolu :D Szczerze powiedziawszy sama nie wierzyłam w to, że się uda je tym sposobem przymocować, ale jednak dopięłam swego, hura! Cała ta historia z klejeniem nie była by może czymś interesującym, gdyby nie fakt, że następnego dnia szukając zupełnie innej rzeczy znalazłam.... pistolet z klejem na gorąco. Kompletnie o nim zapomniałam, bo jeszcze ani razu go nie używałam. Byłaby teraz dobra okazja do próby, no ale wianki już wyschły i było za późno. Może innym razem ;) Tak czy owak, widoczną pomiędzy szyszkami część drutu obwiązałam wstążką a na spodzie dołączyłam kokardki. Wianki nie są może jakimiś arcydziełami, ale są moje, caluśkie moje!





A teraz na prośbę Marty podam, a w zasadzie zamieszczę przepis na bułeczki z poprzedniego posta [klik].



Ciasto pochodzi z książki "Siedem rodzajów ciast" i korzystałam z niego pierwszy raz, choć książkę mam już od dawna.


W środku po obu stronach okładki są przedstawione wybrane ciastka.



Ciasto jest z tego przepisu na bułeczki z nadzieniem. Początkowo chciałam zrobić nadzienie jabłkowe, ale zostały mi renklody z kompotu, więc postanowiłam je połączyć z jabłkami oraz dodać trochę cynamonu i kardamonu.




Jedyne co zmieniłam w tym przepisie, to tłustość mleka - dałam 2%, bo takie mam zawsze w domu. Już słyszałam kilkukrotnie że do ciast, placków czy naleśników lepsze jest 3,2%, ale ze mną to jest tak że rzadko mam zaplanowane z wyprzedzeniem pieczenie ciasta, ciastek itp. Zazwyczaj wszystko odbywa się pod wpływem chwili i robię z tego co mam lub trochę modyfikuję przepis co oczywiście nie zawsze wychodzi z korzyścią :)
Chciałam wam jeszcze na koniec pokazać jedną rzecz z tej książki, różne drożdżowe zaplatańce:


poniedziałek, 19 listopada 2012

Tilda

Wczoraj sprawiłam sobie samej nieoczekiwany aczkolwiek bardzo miły prezent. Zresztą co ja tam piszę "miły"... był po prostu ekstra :) Mowa o książce ze świątecznymi dekoracjami w stylu Tilda :)) Jakież było moje szczęście, gdy zobaczyłam tą książkę w sklepie. Normalnie cieszyłam się od ucha do ucha i nie chciałam jej wypuścić z rąk. Jak tylko przyjechaliśmy do domu, to oczywiście przewertowałam ja w tą i we w tą z każdej strony po kilka razy. Jedyną negatywną rzeczą jaką mogę o niej stwierdzić to to, że nie jest napisana językiem dla początkujących. Brak mi w niej większej ilości ilustracji obrazujących krok po kroku jak co zrobić. Jednak mimo wszystko książka bardzo mi się podoba i mam już kilka upatrzonych rzeczy, choć przypuszczam że nie prędko się za nie zabiorę.







Bardzo podobają mi się te rożki z materiału i początkowo nawet wyobrażałam sobie jak je zrobić. Niestety po przeczytaniu zawiłego jak dla mnie opisu ich wykonania i równie zagmatwanego rysunku już nie jestem taka pewna co mam z czym zszyć :)



Ostatnio robiłam też bułeczki drożdżowe. Jedne były z nadzieniem jabłkowo-renklodowym a drugie ślimaki cynamonowo-kardamonowe. Pierwszy raz robiłam ciasto z przepisu z pewnej książki, która mnie od jakiegoś czasu korciła łakociami. No i powiem wam, że to był strzał w dziesiątkę! To było pierwsze ciasto drożdżowe od dawien dawna (a może i w ogóle), które mi się udało tak smakowicie. Puszyste i rozpływające się w ustach. :))) Oto moje delicje:


środa, 14 listopada 2012

wyróżnienie i kilka odpowiedzi

Dostałam dziś wyróżnienie od Ani z bloga kokos-anka.blogspot.com, która poprosiła mnie także abym odpowiedziała na kilka prostych a zarazem bardzo skomplikowanych pytań. Pozwolicie (mam nadzieje), że na pytania odpowiem, ale już nie będę ich przekazywała dalej ;)




1. List czy e-mail?  List
2. Wakacje w Polsce czy za granicą? Za granicą (i patriotyzm nie ma tu nic do rzeczy hehe)
3. Artystyczny bałagan czy porządek? Zdecydowanie artystyczny bałagan!
4. Spacer czy rower? spacer (rowerów nigdy nie lubiłam, zresztą spacery też nie za bardzo, bo jak pomyśle ile w tym czasie bym mogła zrobić innych rzeczy...)
5. Kryminał czy romans? Romans
6. Herbata słodka czy gorzka? Zawsze słodka.
7. Świt czy zmierzch? hmm... ciężkie pytanie, ale chyba raczej świt, bo jestem typem skowronka
8. Zakupy z kimś czy samemu? Z kimś, nawet jeśli tym kimś jest mąż, który ciągle pospiesza żeby już wyjść ze sklepu :)
9. Wieś czy miasto? Raczej wieś, aczkolwiek ideałem by było w tygodniu miasto a w weekend wieś.
10. Adrian Monk czy Porucznik Columbo? Adrian Monk :)))


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...