czwartek, 23 października 2014

przetwory i przedszkole

Leci dzień za dniem, robi się coraz ciemniej a mnie się w zasadzie coraz bardziej nic nie chce.
Przetwory porobione, owszem miałam jeszcze jakieś dorobić ale ostatecznie nic z tego nie wyszło - czyt. nie chciało mi się. Powiem więcej... nawet ostatniego z przetworów (pikantny sos słodko-kwaśny) nie chciało mi się fotografować. Po części na pewno z lenistwa, które mnie w te szare dni dopada, a po części dlatego że nadal mam kłopot z aparatem. Oczywiście mąż mówi, że nie ma problemu i jak znajdę serwis to podrzuci tam sprzęt, ale oczywiście ja mam sto innych spraw na głowie a nie szukanie serwisu :P Zresztą trochę obawiam się tego, że jak już oddam aparat to akurat wtedy będę go potrzebowała. Wiem, że to bezsensowne myślenie, bo im szybciej go oddam tym szybciej odbiorę, ale tak jakoś zebrać się z tym nie mogę. Boję się też tego, że jak mi go wezmą to będą się z tym cackali miesiącami a ja zostanę bez aparatu. Niedługo zmieniam sobie telefon i marzy mi się jakiś z dobrym aparatem, to może wtedy będę miała większą motywację żeby oddać aparat do naprawy :)
Co do przetworów to zdjęcie mam zrobione tylko lecza:


Składniki zarówno na leczo jak i wspomniany już sos słodko-kwaśny kupiłam za jednym zamachem i Andrzejek z zaciekawieniem rzucił się na pomidory. Od tego czasu zaczął chętniej jeść pomidorki a w zasadzie to musiały być każdego dnia. Dopiero ostatnio (od kilku dni) przejadły mu się i już podchodzi  do nich z większą rezerwą.




Próbował też pierwszy raz pierogów karelskich, ale szału nie było tak jak w przypadku pomidorów.


Robiłam też zupę paprykową i na serio nie spodziewałam się, że tak mi zasmakuje. Synek (niejadek) o dziwo też swoją porcję zjadł. A na deser były racuchy...





Muszę się pochwalić, że wczoraj córka miała pasowanie na przedszkolaka, więc już "oficjalnie" jest przedszkolakiem hehe Śpiewali piosenki, recytowali wierszyk i tańczyli a na koniec były dyplomy, książeczki i birety. Dumna jestem niesamowicie, bo widać było że na tle grupy Ania wyróżnia się taką hm... werwą. Jest bardzo "kumata", wie co, jak i kiedy, można by powiedzieć że prawie przewodziła grupie. Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że jest w grupie 4-latków a ma 3,5 roku i razem z kilkoma innymi dziećmi jest tą "młodszą". :)
Z okazji wspomnianej uroczystości odbył się też w sali mały poczęstunek. Upiekłyśmy wspólnie z Anią dwa dni wcześniej na próbę babeczki mocno czekoladowe. Wyszły smakowicie, więc zrobiłam je ponownie do przedszkola.




Niedługo mają w przedszkolu otworzyć dzieciom wyremontowany plac zabaw i z tej okazji ma odbyć się rodzinny piknik. Będą różne gry i zabawy, a rodziców poproszono o kupno drobiazgów - fantów. W sumie to nie wiedziałam co kupić, bo wbrew pozorom znalezienie tanich drobiazgów, które nie trącą z daleka badziewiem i jednocześnie nadają się na upominek dla przedszkolaka, nie jest takie proste - a może nie jest po prostu dla mnie hehe
Ostatecznie kupiłam mini puzzle, choć nie jestem przekonana, bo są malutkie i nie wiem czy przez to nie za trudne dla 3-4 latków (ale serio nic innego ładnego nie widziałam a z góry miałam ustalone, że mają to być upominki za dosłownie 1-3zł, no i raczej przypuszczam że najlepiej uniwersalne dla chłopców i dziewczynek), a także kolorowe sprężynki oraz ołówki z fajnymi, kolorowymi główkami (kupione w Tigerze).




A przed nami bal halloween i kostium czarnego kota. Spodnie, bluzka i opaska z uszami już kupione a babcia zdeklarowała się, że uszyje koci ogon...
Coś czuję, że będę teraz żyła tylko przedszkolem, bo było już pasowanie na przedszkolaka, potem ma być piknik rodzinny, dalej bal halloween, później pewnie mikołajki, bal karnawałowy, robienie pisanek i wydmuszek i nie wiadomo co jeszcze po drodze :D Mam wrażenie jakbym to ja chodziła do tego przedszkola a nie córka ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...