wtorek, 25 grudnia 2012

Wesołych Świąt

Dziś pierwszy dzień Świąt, chciałabym z tej okazji życzyć Wam dużo zdrowia, miłej domowej atmosfery i przy okazji szczęśliwego Nowego Roku! :)


sobota, 22 grudnia 2012

piernikowa fabryka

Tegoroczne pierniczki już gotowe! Przyznam szczerze, że nie miałam do nich większej weny, ale i tak sądzę że wyszły całkiem nieźle :)  Jutro razem z prezentami pojadą już pod docelową choinkę.
Najmniej zadowolona jestem z bałwanków, bo zabrakło mi  białego lukru z białek, a nie chciało mi się robić kolejnej porcji. Postanowiłam zrobić lukier tradycyjny z soku z cytryny no ale efekt widać na zdjęciach - po wyschnięciu w niektórych miejscach jest prawie przeźroczysty i przebija spód :-/ I tak wiem, że dzieciaki zjedzą wszystkie, ale czuję pewien niedosyt hehe









Pozostałe, nieudekorowane pierniczki zostaną podzielone na dwie części. Jedna będzie przeznaczona do zjedzenia od razu, a druga powędruje do puszek i będzie czekać aż sobie o nich przypomnę latem :) Przypuszczam, że to tylko ja tak mam, że lubię w środku lata wyciągnąć sobie z puszki pierniczka, który już jest mięciutki i rozpuszcza się w ustach. Zawsze sobie powtarzam, że powinnam pod koniec zimy zrobić większą turę pierników, powkładać do puszek i niech leżą do Świąt, aż będą mięciusieńkie. No, ale pod koniec zimy to już raczej myślę o cieplejszych dniach, kwiatach w wazonie i wiosennych Świętach a nie o wykrawaniu pierniczków :D

czwartek, 20 grudnia 2012

prezenty zapakowane

Dzisiaj króciutko - prezenty już zapakowane a ja choć zadowolona z siebie, to czuję zmęczenie tym całym przycinaniem, owijaniem, klejeniem i w ogóle :) Ale nie ma to jak efekt końcowy!







Piernikowa fabryka ciągle pracuje, ale efekty pokażę jak wszystko będzie skończone. 



poniedziałek, 17 grudnia 2012

choinka

Kupiliśmy wreszcie wczoraj choinkę. Dla niektórych "wreszcie" dla innych "już". Do Świąt został tylko tydzień a my chcieliśmy się nią jeszcze nacieszyć zanim pojedziemy do moich rodziców. Ubraliśmy ją tak samo jak w zeszłym roku, bo co tu dużo mówić... podoba mi się taka kompozycja :) Zestawienie słomkowych, złotych i czerwonych dekoracji. Jedyna różnica jest taka, że nie ma w tym roku na choince "bombkowego" wierzchołka a jedynie jest mała słomiana gwiazdka. Doniczkę mąż obłożył czerwonym papierem w gwiazdki a w środku zapobiegawczo (nauczona zeszłorocznym doświadczeniem) umieściłam foliową torebkę :) Sprzedawca zapewnił że drzewko jest z korzeniem, choć oboje z mężem jakoś nie za specjalnie w to wierzymy, bo już zaczęła się sypać! Przypominam - kupiona wczoraj :D Ale co mi tam... byle przetrwała jeden tydzień i będę zadowolona.
Część pierniczków włożyłam do największego słoja a reszta czeka na lukrowanie, które nastąpi hm.... nie zabrzmi to zaskakująco, ale... w tym tygodniu hehe A tak na serio to może coś co nieco zacznę już dziś i powolutku sobie je "podziubię". Do Świąt będą jak znalazł ;)




piątek, 14 grudnia 2012

pieczenie pierniczków

Wczorajszy dzień upłynął nam na pieczeniu pierniczków. Zużyłyśmy całe ciasto, przez co będzie potem sporo do dekorowania. W tym roku postawiłam głównie na choinki - są 3 rodzaje. Mamy też niedźwiedzia, którego robiłam już w zeszłym roku. Mało przy jego dekoracji pracy a efekt świetny :) Jest też jedna gwiazdka, szeroka w swojej środkowej części żeby było łatwiej coś tam wymyślić. No i dwa tegoroczne debiuty czyli domek i bombka. W zeszłym roku owszem robiłam bombkę, ale taką dużą i sporo było przy niej pracy. Tym razem spróbuję z mniejszą, choć przypuszczam że pewnie na małym elemencie robienie dekoracji będzie bardziej mozolne ;) No ale pocieszam się że z kolei jak jest mały pierniczek to i dekoracja może być skromniejsza.


Córcia wolała "wycinać" pierniczki z całej góry ciasta niż z rozwałkowanego płata. I jeszcze jedno co mnie, no cóż, trochę niepokoiło - uparcie zabierała mi surowe ciasto w celach konsumpcyjnych, a jak dawałam jej już upieczony wyrób to pluła i kiwała głową że nie chce, a ręce same jej się wyciągały w kierunku surowizny :D Musiałam je odganiać (te nieszczęsne, lepkie rączki) co chwilę, bo bałam się że jeszcze się naje i będzie miała ekscesy żołądkowe.








Zazdroszczę ludziom, którzy mają na tyle bogatą wyobraźnię, żeby samemu wymyślać co roku inne sposoby dekorowania pierniczków. Ja niestety tak nie potrafię i czerpię inspirację z zasobów internetowych. Mam nadzieję, że nikt się nigdy na mnie nie pogniewa, że dekoracje "papuguję", ale nie są to przecież pierniczki przeznaczone na sprzedaż a jedynie do domowego użytku. Nawet nie wiecie ile ja posiadam zdjęć pierniczków! Jest tego tak dużo, że mam wszystko podzielone na różne kategorie, choć i tak nigdy nie mam wystarczająco dużo czasu żeby wszystko poukładać. Szczególnie, że co roku dochodzi spora ilość nowych zdjęć. W zeszłym roku miałam szatański pomysł, aby wszystkie zdjęcia przenieść do Worda i wydrukować sobie w postaci takiej jakby książeczki. Poszczególne kartki chciałam zalaminować, żeby nie straciły koloru i umieścić w segregatorze a w kolejnych latach tylko dokładać po kilka stron :) Na początku praca jakoś postępowała i nawet sporo tego przygotowałam, ale im dłużej to robiłam tym bardziej wydawało mi się, że nie ma to końca. Suma sumarum prace stanęły i tylko od czasu do czasu do tego wracam. Jak to śpiewały Elektryczne Gitary... kiedyś się (za to) wezmę... :D

Aha,... na pianinie zawisła świąteczna skarpeta, w której córka dostała mikołajkowe drobiazgi :)


środa, 12 grudnia 2012

kalendarz i mikołajkowy prezent

Już myślałam, że nigdy tego posta nie napiszę. Zbierałam się i zbierałam i jakoś ciągle było mnóstwo innych spraw do zrobienia. Doszłam do wniosku, że jak dziś go nie opublikuję to już będzie tak mocno nieaktualny, że pewnie lepiej byłoby go w ogóle nie publikować. No, ale w końcu jest! Przymusiłam się i pomimo kiepskiej aury za oknem zrobiłam parę zdjęć.
Chciałabym wam pokazać nasz kalendarz adwentowy w postaci dwupoziomowego wianka. Dolna część jest ozdobiona modrzewiowymi szyszkami a górna obwiązana wstążką i przybrana kokardkami. Już od jakiegoś czasu ta ściana nad stołem wydawała mi się bardzo przygnębiająca - bo pusta. Mam co prawda w stosunku do niej pewne plany i już nawet znalazłam odpowiednie ramki w Ikea, ale jakoś nigdy nie jest mi po drodze. W każdym bądź razie wisiał na suficie hak, pozostały po dekoracjach urodzinowych córki i aż się prosił żeby na nim coś zawiesić. Kalendarzo-wianek bardzo mi się podoba i choć trochę wypełnia tą pustkę przy ścianie. Nie wiem co ja biedna zrobię jak już będzie po Świętach i będzie trzeba go zdjąć... może oderwę karteczki z datami a sam wianek zostanie... no zobaczymy :)







Córka dostała też wraz z nadejściem grudnia kalendarz z czekoladkami. Myślałam, że będzie bardziej oponować i chcieć zjeść wszystkie na raz, ale na szczęście jakoś udaje się wytłumaczyć jej, że jedna czekoladka jednego dnia :) Teraz codziennie z samego rana dopomina się o otwarcie okienka i wręczenie czekoladki :))



Minęły też już Mikołajki, w które wybrałyśmy się w poszukiwaniu prezentu. Początkowo opcja była prosta - kupujemy pieska na kółkach do ciągnięcia. Niestety mimo iż w internecie jest jakikolwiek wybór, tak w sklepach stacjonarnych jest już z tym gorzej. Zależało mi na tym żeby ów piesek był z drewna a nie z plastiku lub jakiś futrzak, z którego leciały by wszędzie kłaczki. Pieska owszem znalazłam, ale był to taki dłuuugaśny jamnik i ciężko się go prowadziło. Zresztą pomijając ten fakt, to nawet dziecko nie wykazywało nim większego zainteresowania. Podobał mi się też taki mały drewniany kotek, również do ciągnięcia, ale kolory takie jakieś bure no i dla córki też był beee... W końcu moja mama znalazła takie różne zwierzątka (choć nie tylko bo i kwiatki i karuzele tam były) do pchania na kijku. No i to był strzał w dziesiątkę, choć niestety nie było żadnego psa (córka uwielbia pieski). Wahałyśmy się trochę, no dobra co tu mówić - dłuższą "chwilę" :D Aż w końcu wybrałyśmy a córka zatwierdziła zielonego smoka, który jak się go popycha to trzepocze skrzydłami. Córce tak się spodobał, że nie dała go nieść nikomu innemu. Tym samym smok już po wyjściu ze sklepu szybko zdarł sobie farbę z pyska i kółek, bo córka prowadząc go nieumiejętnie ciągle szurała nim po chodniku. A każda próba zabrania jej nowej zabawki skutkowała jęczenio-marudzeniem :D Oto nasz już udomowiony smok:




Kupiłam też ostatnio w Rossmannie świeczniki: gwiazdkę i serduszko. Chciałam też dokupić do nich świece, ale jakoś przy małym dziecku takie podłużne wydają mi się dość niebezpieczne, więc postanowiłam że póki co będą same w sobie dekoracją.


 Zmieniłam też wystrój na drugim parapecie, choć ciężko nazwać wystrojem dwie wielkie donice, które tam stały od wiosny. W każdym razie wszystkie roślinki mi w nich już padły, no może poza bazylią, ale tą przeniosłam chwilowo do sypialni. Donice usunęłam, poczekają do wiosny, a na ich miejsce wstawiłam znowu mój ulubiony kremowy dzbanek i w tymże również kolorze latarenkę. Na razie zarówno szafirki jak i pietruszka nie doczekały się ładniejszych doniczek i pewnie w tym stanie będą musiały jeszcze trochę poczekać.




piątek, 30 listopada 2012

andrzejkowe wróżby

Zorganizowałyśmy sobie z córcią andrzejkowe wróżby, a w zasadzie to wróżyłyśmy tylko jej, no bo co jak co ale panną to ja już nie jestem :D



Tak czy owak, wróżby były trzy. Najpierw lałyśmy (tzn. mama lała) wosk przez klucz. Córkę oczywiście bardziej interesowało moczenie owegoż klucza w miseczce z wodą, ale w niczym to nam nie zakłóciło wróżbiarskiego eksperymentu.







Wiem, że powstałą woskową figurkę powinno się podświetlić aby rzuciła cień na ścianę i dopiero z tego cienia należałoby wyciągać wnioski, jednakże jak to u mnie bywa przeciwności losu ciągle się mnie trzymają. Żeby nie owijać za bardzo i niepotrzebnie wprowadzać zamęt, napiszę szybko że po prostu wysiadła bateria w latarce a ja nie posiadałam zapasu :D W sumie to już się przyzwyczaiłam, że ciągle coś się psuje albo czegoś nie mam. A największy problem to mam zawsze z aparatem fotograficznym, bo wierzcie mi lub nie ale ilekroć go z sobą gdzieś zabieram to wysiada mi bateria... ale ja przygotowana jestem, więc mam zapasową... jednak okazuje się że ta zapasowa też się w jakiś magiczny sposób sama rozładowała,.. no ale przecież ja taka zapobiegliwa jestem, więc mam ze sobą ładowarkę do tej baterii... szkoda tylko że ciągle biorę tą od starego aparatu! Na prawdę nie wiem jak to się dzieje, bo po każdej takiej akcji chowam to złą ładowarkę w najgłębszy zakątek szuflady, a i tak potem jak się spieszę bo mamy już wychodzić i biorę pierwszą z brzegu myśląc że to ta właściwa, to po dotarciu do celu wyjazdu znowu się okazuje że to ta zła. :D Heh, tak miałam się nie rozpisywać ;) No dobra, to wracając do andrzejkowego tematu... latarki nie miałam, ale na moje oko figurka przypomina mi jakiegoś ślimaka lub skorupiaka z taką "ślimakową" skorupą. A może wy macie inne propozycje?



No nawet jeśli to ślimak to co miałby oznaczać? Może że córka zawsze będzie w domu? Albo co gorsza że będzie miała cały dom na swojej głowie hehe :D No cóż, to tylko zabawa, więc przejdźmy dalej...
Druga wróżba, to wybieranie jednego naczynka spośród trzech. Pod każdym znajdował się jakiś przedmiot coś symbolizujący. Święty obrazek - stan zakonny, pierścionek - małżeństwo, moneta - bogactwo. Naczynka tak zamieszałam, że nawet sama już nie wiedziałam co pod którym się znajduje. Córka wybrała pierwszy od prawej, a tam.... pierścionek :) Mam nadzieje że za szybko mi z domu nie ucieknie, choć w poprzedniej wróżbie był ślimak, więc pewnie ze swoim lubym zamieszkają z nami w domu :)







Ostatnia wróżba to inicjały ukochanego. Jabłko oczywiście obierałam ja a córka miała rzucić, co prawda nie za siebie, ale chociaż przed siebie :D Niestety ilekroć ustawiałam się z aparatem i prosiłam żeby "rzuciła", to szła wyrzucić obierek do kosza na śmieci hehe Wiem, wiem powinnam się cieszyć, że takie posłuszne i czyste dziecko mam, ale rzut (zamiast wyrzutu do śmieci) nastąpił dopiero po kilku próbach. Za to potem mogła z czystym sumieniem obierek wyrzucić :)







Skórka ładnie się rozbiła na dwa kawałki, jeden to z pewnością litera S, a drugi jak mniemam A (ewentualnie R). Tak więc A.S lub R.S :)) Zabawa była szczególnie fajna, bo w końcu to coś nowego, czego córka jeszcze nie robiła. Za rok pewnie będzie jeszcze ciekawiej, jak już będzie może mówiła.
A jutro mamy już grudzień i cicho szaaa... ale jutro córka zobaczy swój pierwszy kalendarz adwentowy z czekoladkami. Znając życie pewnie będzie raban, że chce od razu zjeść wszystkie czekoladki. A może dać jej ten kalendarz do obejrzenia i poczekać aż sama się zorientuje że tam są takie okienka i jak się je otworzy to czeka słodka czekoladka? hihi.... zobaczymy :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...