Śnieg nadal powoli sypie, ale szybko się roztapia. Nie ma nawet mowy o lepieniu bałwana. Cóż robić w takie dni? No jak to co... oczywiście kucharzyć!
Mąż przeziębiony, więc zrobiłam rosołek na kaczej porcji a do tego na drugie kotlet z ziemniaczanymi kulkami i surówką. Wszystko domowej roboty, choć przyznam że kotlety podwędziłam od mamy :)
Już dawno nie robiłam kulek ziemniaczanych. Czasem jednak dam się skusić na zrobienie różnorakich bomb kalorycznych :)
Jeśli ktoś nie jadł wcześniej takich kulek, to bardzo polecam. A dodatkowo jest to sposób na resztki ziemniaków z dnia poprzedniego.
A robi się je tak...
Ugotowane, utłuczone i ostudzone ziemniaki łączymy z jajkiem i odrobiną soli. Jeśli konsystencja masy jest zbyt wilgotna to dodajemy trochę bułki tartej. Rękoma formujemy małe kuleczki, obtaczamy je w bułce tartej i smażymy na złoty kolor na rozgrzanym oleju.
Ot cała filozofia, a smak wspaniały :)) Smacznego!
Dużo zdrówka dla męża. A zastanawiałam się jak taki e kuleczki zrobić żeby się nie rozpadły. Dziękuję za przepis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę miłego dnia.
Iza
Dziękuję. A odnośnie tych kulek: jak je obtoczysz w bułce i wrzucisz na koniecznie(!) rozgrzany olej, to będą się ładnie, zwarto trzymać. Na zewnątrz będzie taka jakby skorupka a w środku mięciusieńkie :)
Usuń