No i jestem w domu. Niby wypoczęta, ale i jednocześnie zmęczona tym całym zgiełkiem. Wparowałam do mieszkania czując pozorną ulgę. Niestety rzeczywistość nie pozwoliła mi się nacieszyć powrotem do własnych czterech ścian. Wszędzie osiadły kurz i porzucone sterty świątecznych prezentów. Trzeba było dla wszystkiego znaleźć nowe (czyt. własne) miejsce, zagospodarować lub schować papierowe torebki no i zatroszczyć się o różne przydasiowe różności, czyli jakieś ładne wstążki, kokardki itp, których jest mi szkoda wyrzucać. Natchniona porządkami postanowiłam trochę uprzątnąć środowisko salonowe i maltretuję w związku z tym męża, żeby powynosił trzy nieużywane taborety do piwnicy.
A na stole obiecana, kremowa latarenka :) Jestem w niej wręcz zakochana.
Już niebawem trzeba będzie rozebrać choinkę, a ja wcale nie miałam kiedy się nią nacieszyć.
A po porządkach czas na chwilę wytchnienia przy herbatce i... galaretkach w czekoladzie :))))
Śliczna choinka. U nad mam nadzieję, ze do lutego dotrwa bo wspaniały klimat wnosi do domu.Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńIza
My właśnie dziś rozebraliśmy naszą poczciwą choineczkę. Jeszcze musimy pochować dekoracje.
Usuń