Mąż rano, jak zwykle wyszedł po świeże bułeczki na śniadanie (wiem, wiem... dobrze mi że mam takiego kochanego mężusia hehe). Nie ma go i nie ma... w końcu wraca i mówi: "czy ty wiesz jaka kolejka była??". Ja na to, że domyślam się bo dziś tłusty czwartek jest. "To czemu mi nic nie powiedziałaś?" hehe No, ale kupił i bułeczki i pączki (z dżemem oraz z bitą śmietaną). Potem pojechaliśmy do moich rodziców, u których zostawiliśmy córkę w ramach "ferii" - będzie tam aż do poniedziałku. Więc i ja można powiedzieć, że mam ferie :)
A to pączki z różą od mamy (kupne) i własnej roboty faworki z przepisu mojej prababci - zostało tylko tyle, bo resztę już spałaszowałam :)
ps. czy tylko mnie denerwuje, że te kupne pączki są zawsze całe oblepione klejącym lukrem?? Wolałabym jakby były posypane jedynie cukrem pudrem :)
no i tak ma być!tradycji musi stać się zadość:)smakowitego Tłustego Czwartku!!!
OdpowiedzUsuńPyszności. Chętnie skosztowałabym kilka faworków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :)