piątek, 7 września 2012

śliwki węgierki i ruskie pierogi

Tak jakoś wyszło znienacka, że zrobiłam dziś śliwki w sosie własnym. Oczywiście samo z siebie mi się to nie wzięło, lecz podejrzałam smakołyk na blogu Moje twory przetwory. Rano wyskoczyłam szybko po pieczywo i do warzywniaka po śliwki - kupiłam węgierki.
Całość robi się bardzo szybko. Wystarczy śliwki wydrylować,  poupychać je w słoikach i zasypać łyżką cukru. Ja użyłam cukru trzcinowego. Potem wystarczy tylko spasteryzować.
Jak nam zasmakują (a raczej sprawdzą się praktycznie) , to w przyszłym roku zrobię więcej. Na razie na próbę przygotowałam 4 małe słoiczki.











 Ponieważ śliwki zrobiły się ekspresowo, postanowiłam jeszcze zrobić na obiad pierogi ruskie :)
Jestem zwolenniczką dodawania podsmażonej cebulki do masy pierogowej a nie polewania pierogów nią z wierzchu, dlatego co poniektórym mogą wydawać się niekompletne ;)









wtorek, 4 września 2012

słodka spiżarnia

Nadszedł wrzesień, początek jesieni. Aż nie chce się wierzyć, że lato tak szybko minęło. Będę tęsknić za ciepłym powiewem wiatru na policzku, za zapachem kwitnących kwiatów, za trawą pod bosą stopą i za owocami połyskującymi w słońcu tęczą kolorów! To ostatnie po części można odtworzyć szykując kolorowe przetworowe słodkości.



Nie wiem jak wy ale ja stawiam w tym aspekcie na względy praktyczne. A mianowicie chodzi mi o to, że kiedyś robiło się masę przetworów praktycznie ze wszystkiego co było, a potem leżały te słoiki latami w schowkach, piwnicach itp. Po co robić coś dla samej zasady, bądź tradycji skoro i tak potem nikt z domowników tego jeść nie będzie chciał? Gusta i guściki są różne, a ludzie robią i zajadają się chutneyami i innymi maziajami z dziwnymi dodatkami. Ja wielbicielką takich wytworów nie jestem, choć wiadomo że czasem coś zasmakuje ;) W każdym bądź razie do czego zmierzam.... półki w mojej spiżarni (choć chyba nie powinnam nazywać kilku półek w schowku na graty takim mianem) wypełnione są głównie kompotami. Lubię je ja, lubi je mąż i córka póki co też :) Wiem, że takie kompoty można zrobić też zimą (np. jabłkowy, gruszkowy itp - jeszcze przede mną), ale jakże łatwiej jest wyciągnąć kolorowy słoiczek z gotowym przysmakiem w środku zimy, gdy jest ciemno, zimno i człowiek by najchętniej zaszył się pod kocem. Dlatego też kompoty są u mnie przetworem nr 1  :)
A o to moje słodkie zapasy...


od lewej strony: kompot truskawkowo-rabarbarowy, kompot mirabelkowy, szczaw (nie jest na słodko, ale znalazł tu swoje miejsce), morwy w soku własnym, syrop z pędów sosny (jeden z dwóch słoiczków niestety już prawie zużyłam)




od lewej strony: kompot truskawkowy (partia I), kompot truskawkowy (partia II), kompot renklodowy, konfitura truskawkowa, jagody w soku własnym



 od lewej: dżem brzoskwiniowy z marakują, kompot morelowy, kompot wieloowocowy, konfitura truskawkowa, dżem truskawkowy, sok truskawkowy



od lewej strony: kompot morelowy, kompot wieloowocowy, kompot porzeczkowy, kompot renklodowy, kompot wieloowocowy, kompot wiśniowy

Jeśli chodzi o kompoty wieloowocowe to zawierają różne mieszanki, ale ogólnie powstały z jabłek, gruszek, śliwek, porzeczek, moreli i wiśni. Jesienią, czyli w zasadzie już teraz, czekają mnie jeszcze kompoty z jabłek i gruszek. W zeszłym roku robiłam mieszankę jabłka, gruszki oraz suszone wiśnie i żurawiny. Niestety w tym roku przegapiłam sezon wiśniowy. A w zasadzie to nie miałam na niego czasu, nad czym bardzo ubolewam. Planowałam zrobić konfitury wiśniowe, soki i może suszone owoce, ale muszę poczekać do przyszłego roku. Natomiast mam jeszcze sok malinowy od mamy, ale czeka na "babcine" oprawienie w etykiety i kolorowe czapeczki ;) Niedługo i on stanie na półkach.

Zawsze się zastanawiałam czym gospodynie ozdabiają wieczka słoików. Wszystko wskazywało na to, że są to kawałki tkanin, płótna itp. Aż wreszcie w tym roku mnie olśniło, że można to zrobić za pomocą zwykłych papierowych serwetek! Ogromna gama kolorów i wzorów, a po użyciu hop do kosza i po kłopocie.  Nie jest to co prawda ekologiczne, ale jakże praktyczne i funkcjonalne! Wiem, wiem dla was to na pewno rzecz prosta i oczywista, ale dla mnie było to globalne odkrycie. Jak to mówią, człowiek uczy się całe życie, a i tak głupi umiera.

PS. Aha jeszcze bym zapomniała pokazać wam mirabelki przed przetworzeniem ich. Ostatnimy czasy coraz trudniej dostać je za bazarach/targach, a może to tylko u nas. Jak ktoś ma swoje w ogrodzie to jest szczęściarzem - zazdroszczę :)


czwartek, 23 sierpnia 2012

szklany słój

Ależ jestem zadowolona! Kupiłam sobie, a w zasadzie trafiłam całkiem przypadkiem (jak to zazwyczaj bywa), słój. Nie taki zwykły słoik, ale wielki, przecudny słój. Jego główna część jest na planie sześcianu a otwór jest na tyle duży że spokojnie można by było w słoju umieścić grejpfruta. Nie wiem czemu, chyba przez te kanciasta ścianki, kojarzy mi się z tureckim stylem i kiszonymi cytrynami, których zresztą nota bene nigdy nie jadłam ;)
Mam już w stosunku do niego pewne plany. Czy nie sądzicie że super by wyglądały w nim świąteczne pierniczki? Ale to nie koniec moich pomysłów... myślałam też o wypełnieniu go mandarynkami albo o wstawieniu do środka świecy :) Myślałam też o jesiennej dekoracji z szyszkami w środku, ale nie jestem przekonana czy po nich wkładać potem pierniki.
Tak czy siak... jestem nim zachwycona nawet jak jest pusty, a na dzień dzisiejszy zdobi go tylko liliowa wstążka :)




Z wczorajszego spaceru do parku przytachałam do domu trochę żołędzi w różnych kolorach. Będą zdobić stół jesienią. A jesień tuż tuż... zaraz mamy wrzesień :)





A na koniec coś czemu nie mogłam się oprzeć i nadal mnie rozczula... figlarne majtusie z falbanką i koronkową wstawką z napisem Bella :))))



wtorek, 21 sierpnia 2012

Pierogi karelskie (Karjalanpiirakat)

Ostatnio z okazji urodzin męża postanowiłam zrobić (nota bene drugi raz w życiu) pierogi karelskie. Potrawa ta, choć nie pochodzi bezpośrednio z Finlandii, to jest tam bardzo rozpowszechniona i uważna za ichniejszy specjał. W samej Finlandii byłam w dzieciństwie wiele razy i Karjalanpiirakat po prostu uwielbiam. U nas w rodzinie zwykło się na te pierogi mówić "placki". Mogą one mieć różne nadzienia, ale najbardziej smakują nam te z masą ryżową.



No to do dzieła. Potrzebne nam będą...

FARSZ:
- 5 dl wody
- 3 dl ryżu
- 1 L mleka
- 1-1,5 łyżeczki soli
- 1 jajko

Wszystkie składniki oprócz jajka wkładamy do garnka i gotujemy na wolnym ogniu aż ryż wchłonie cały płyn i zrobi się taka "ryżowa papka". Najlepiej jest mieszać cały czas, żeby ryż nie przywarł do dna. Trwa to ok. 40 minut, więc trzeba się uzbroić w cierpliwość. Zaletą jest to, że masę można zrobić dzień wcześniej.
Jak już masa będzie gotowa, odstawiamy ją do ostygnięcia, a później mieszamy z jajkiem.








Ja do odmierzania używam miarki z decylitrami, przywiezionej z Finlandii.



CIASTO:
- 2 dl wody
- 1 łyżeczka soli
- 2 dl mąki pszennej (można dać mniej kosztem żytniej)
- 3 dl mąki żytniej
 
Wszystkie składniki mieszamy razem. Bierzemy kawałek ciasta i formujemy wałek. Dzielimy go na mniejsze kawałki. Każdy z kawałków cieniutko rozwałkowujemy. Ciasto wymaga częstego podsypywania mąką, więc nie należy się tego obawiać ;) Rozwałkowane placki trzymamy przykryte wilgotną ściereczką.

Na każdym placku kładziemy niewielką ilość farszu (ok. 1-2 łyżeczek, zależy od wielkości placków), zostawiając wolne brzegi. Dwa przeciwległe (dłuższe) boki składamy do środka zostawiając trochę farszu odkrytego. Następnie "podszczypujemy" ciasto w ten sposób aby otrzymać falbankę.
Gotowe placki kładziemy na blachę i pieczemy ok. 10 min. w temp. 250 stopni C.














GLAZURA:
- 2 dl wody
- 50 g masła lub margaryny


Upieczone "placki" są suche, więc jeszcze ciepłe (od razu po zdjęciu z blachy) moczymy w mieszance wody i masła (masło rozpuszczone w wodzie można zrobić wcześniej).


Gotowe "placki" odkładamy na talerz, półmisek czy co tam macie, żeby odpoczęły i wchłonęły glazurę.
Smakują dobrze zarówno na ciepło jak i zimno. Na ciepło są pyszne posmarowane masłem (wtedy masło rozpuszcza się tak jak na tostach), a na zimno można je jeść tak jak kanapki, czyli z wędliną lub serem żółtym. W Finlandii jada się je również z pastą jajeczną.






Smacznego! :)

PS.:  Polecam obejrzenie filmiku o ich robieniu --> Karjalanpiirakka

czwartek, 9 sierpnia 2012

babeczki z porzeczkami

Ostatnio robiłyśmy z córeczką babeczki z czerwoną porzeczką. Słodkości tak dobrze się nam udały, że trzeba było jeszcze zrobić drugą turę. Przepis pochodzi z bloga Margarytki.


Potrzebne będą:
- mąka (2szkl. / ja zamiast tradycyjnej szklanki używam kubka)
- cukier (3/4szkl.)
- proszek do pieczenia (1 łyżeczka)
- soda oczyszczona (pół łyżeczki)
- sól (szczypta)
- jajka (2 szt.)
- olej (pół szklanki)
- mleko (1szkl.)
- porzeczki (dowolna ilość)
- brązowy cukier (dowolna ilość)



Najpierw w dwóch oddzielnych miskach mieszamy składniki suche i mokre.


 Potem do suchych wlewamy mokre i mieszamy niezbyt dokładnie, ale do połączenia się składników. Masę wlewamy do foremek. Najpierw łyżeczkę na dno, potem kładziemy porzeczki i dopełniamy masą. Wierzch posypujemy łyżeczką brązowego cukru. Nie pytajcie mnie dlaczego akurat cukier brązowy a nie zwykły. Mnie smakują właśnie takie, a że cukru brązowego używam rzadko, to mam okazje go do czegoś wykorzystać.




 A po robocie i posprzątaniu całego majdanu.... chwila z owocową herbatką i babeczkami :))




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...