sobota, 22 października 2011

serwetki, serweteczki

Uwielbiam kupować serwetki :) W sumie, to rzadko ich używam od tak sobie. Wolę je zostawić na jakąś okazję - święta, urodziny czy jakieś inne przyjęcie. Zaczęło się od kupowania kilku rodzajów na Boże Narodzenie, choć i tak spędzałam je poza domem. Tym sposobem po każdych świętach zostawały mi nierozpakowane serwetki. Z czasem udało mi się większość zużyć podrzucając je mojej mamie.
W każdym bądź razie dziś dorwałam w Tesco takie oto cuda...


Słodkie kropeczki i krateczka. Tak, tak wiem, że niektórzy nie lubią przesadnego zdrabniania wyrazów, ale... ja się do tych osób nie zaliczam. :) Nic na to nie poradzę, że jak coś mi się podoba to jest słooodkie, milusi i  fajniusi. Tak już mam i dobrze mi z tym.
Jakiś czas temu trafiłam na słodkie muffinki w Realu. Jak je zobaczyłam, to po prostu wiedziałam, że muszę je mieć! Będą super na słodkie, dziewczęce przyjęcie urodzinowe, jak również na letni podwieczorek z ciastem domowego wypieku. Te w czerwono-różowe paseczki kupiłam z kolei w Rossmannie. Czasem można tam trafić na serwetki w ładnych, soczystych kolorach. Już kilka razy kupowałam takie soczyście zielone i pomarańczowe - gładkie, bez nadruków.




Mam też jeszcze kilka serwetek nie otwartych z opakowań, które bardzo mi się podobają :) Pierwsze trzy zakupione bodajże w Carrefourze a czwarta hmm... nie pamiętam nawet gdzie, ale chyba w delikatesach Piotr i Paweł. Tam też kupiłam serwetki o trójkątnym kształcie z "falbanką", które świetnie się komponowały z moim kompletem zastawy deserowej (kremowa z ażurkami).


Zbaczając odrobinę z tematu ściśle serwetkowego... to również dziś w Tesco kupiłam śliczne słomki w ostro różowym kolorze :)


Jedyne co mnie w nich zastanawia, to stosunkowo mała średnica. Niby nie ma to znaczenia przy napojach "czystych", natomiast mogę mieć z nimi problem przy koktajlach owocowych. Głupio by było, gdyby kawałek owocu utknął w środku rurki  :)))
Pozdrawiam serdecznie!

piątek, 14 października 2011

no i już październik

No i mamy już październik. Czas mija szybko i nieubłaganie.
Na stole królują kasztany, tworząc ciekawą kompozycję z włoskimi orzechami. Chciałam nazbierać żołędzi, ale pogoda nie dopisywała, więc muszę pozostać przy samych kasztanach.



Postanowiłam kupić materiał na nową poszewkę na kołderkę dla córeczki. Ta, którą ma obecnie jest już stara i trochę się sprała. Z początku myślałam, że sama zrobię coś patchworkowego, ale po pierwsze nie mam za bardzo czasu się w to bawić, po drugie nie mam nawet u siebie w domu maszyny do szycia, a po trzecie ciężko znaleźć w sklepach stacjonarnych kilka ładnych dziewczęcych materiałów.
Ucieszyłam się więc, gdy udało mi się przypadkiem trafić na karbowany różowy materiał ala patchwork. Jest idealny! Normalnie tak się ucieszyłam, że w domu co chwile na niego zerkałam. Kosztował  zaledwie 14zł /mb (szer.160cm). Pozostaje mi tylko zdjąć wymiary i oddać mojej mamie to uszycia na maszynie.



A ostatnio czując już chłodny wieczorny podmuch, zrobiłam bułeczki cynamonowe :) Mniam mniam - pychota!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...